sobota, 5 października 2013

Rozdział III

              - Magnolio, Magnolio! - usłyszałam tuż nad moim uchem zduszony szept, który momentalnie wyrwał mnie ze słodkich objęć Morfeusza, wprost do bezlitosnych szponów brutalnej rzeczywistości.

           W przeciągu sekundy otworzyłam oczy i spojrzałam w miarę przytomnym wzrokiem na stojącą przede mną babcię. Kobieta trzymała w ręku ociekającą wodą czerwoną ścierkę i zwinięty w kulkę biały fartuch. Mając przed sobą tak niezwykły widok, niemal od razu zapomniałam o wydarzeniach z poprzedniej nocy.

              - Dlaczego jesteś w ubraniu? - spytała zdziwionym głosem, marszcząc przy tym brwi.

              Szybko spojrzałam w dół i przełknęłam głośno ślinę. Babcia miała rację. Wciąż miałam na sobię flanelową koszulę w szarą kratkę i spodnie z czarnego materiału. Nie widziałam jak mam to wyjaśnić. Nie potrafiłam. Babcia jak nic dostałaby szału, gdyby dowiedziała się o ... mojej nocnej wycieczce. Nie chciałam nawet sobie wyobrażać jej reakcji.

            - W nocy było bardzo zimno - zaczęłam niepewnie - więc się ubrałam.

            - Było zimno - powiedziała z wyrzutem malującym się na jej twarzy.

            Skrzywiłam się. Serce mi na moment zamarło. Wiedziała. Wiedziała o wszystkim.

         - Ale żeby okno zamknąć, to ci do tej durnej głowy nie przyszło, co? - dodała po chwili, wskazując dłonią na otwarte okno.

            Ze zdumieniem spojrzałam na babcię. Nie wierzyłam własnym uszom, sądziłam, że się przesłyszałam. Babcia odwróciła się na pięcie i skierowała swoje kroki w stronę drzwi.

            - Co się dzieje z tą młodzieżą - rzuciła na odchodnym - z roku na rok staje się coraz głupsza.

            W osłupieniu patrzyłam na znikającą w progu babcię.

            O nie - pomyślałam - ja kiedyś dostanę przez nią zawału.

            Mówiąc to opadłam bezwładnie na łóżko. Czułam jak moje serce zwalnia, jak oddech powoli odzyskuje swój normalny rytm. Zamknęłam oczy i przełknęłam głośno ślinę. Nie mogłam uwierzyć we własne szczęście. Przez kilka straszliwych chwil myślałam, że wszystko się wydało.

            Po parunastu sekundach, które wydawały się trwać nieskończoność, wstałam z łóżka. Gdy tylko to zrobiłam, nogi ugięły się pod moim ciężarem, a zakwasy boleśnie dały o sobie znać. Chwiejnym krokiem podeszłam do okna i spojrzałam przez nie. Obraz, który zobaczyłam zasmucił mnie. Na zewnątrz było szaro i ponuro. Niebo było przykryte grubą warstwą ciemnych chmur, przez które wydawało mi się, że cały świat stracił chęć do życia. Słońca nie było widać, jedynie kilka mocniejszych słonecznych promieni, którym udało się przebić przez puszystą pierzynę nieba, oświetlały stare, zniszczone budynki, w których nie było już nikogo. Ptaków także nie było słychać, nienaturalną ciszę wypełniała tylko niespokojna symfonia wiatru.

         Gdy tak patrzyłam, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Mimo przespanych kilku godzin byłam zmęczona. Krzyki ludzi i strzały karabinów wciąż do mnie wracały. Były one niczym leśne echo. Odbijały się od ścian i powracały ze zdwojoną siłą. Niemal mogłam ponownie poczuć dłonie żołnierza na swoim ciele. Usłyszeć jego głos, poczuć jego zapach. Czułam się brudna, lecz wiedziałam, że żadne ilości wody nie pomogą mi zmyć z siebie jego dotyku.
             
             Mimo wszystko byłam ... szczęśliwa. Szczęśliwa, że oddycham, że żyję. Szczęśliwa, że po prostu jestem. Odwróciłam głowę od okna i podeszłam do komody, stojącej nieopodal moje łóżka. Otworzyłam pierwszą od góry szufladkę i wyjęłam z niej dwie buteleczki pełne przeźroczystego płynu.

            Morfina.
            Nie. Dla niej nie chciałam po raz kolejny ryzykować własnego życia.

            - Babciu?! - zawołałam - spójrz co znalazłam.





888




            Przemierzałam ulice Krakowa z białą karteczką w ręku. “Podejdź pod ten adres. Wszystko ci wtedy wytłumaczę” To były ostatnie słowa, wypowiedziane przez Piotra. Chwilę później mój brat zniknął w ciemności nocy.

            Bałam się o niego.
            Bardzo.

            Ostatnimi czasy Piotrek rzadko bywał w naszym mieszkaniu. Traktował je bardziej jak dworzec kolejowy, niż jako dom. Przychodził, wychodził. Zabierał coś i znikał bez słowa wyjaśnienia na kilka dni, by następnie znowu pojawić się na pięć minut. Babcia od tego wszystkiego dostawała ataków histerii...

            ...I nie tylko ona.

         Co chwilę spoglądałam na niebo, które wydawało się z ciemnieć z minuty na minutę. Zapowiadało się na deszcz. Ulice Krakowa wyludniały się z każdym momentem. Wiatr dął z całych sił, rozrzucając jednocześnie pojedyncze strony gazet po całym mieście.

            Przeczytawszy ostatni raz nazwę ulicy, schowałam kartkę z adresem do kieszonki mojej niebieskiej sukienki. Zrobiwszy to, machinalnie zacisnęłam zmarznięte palce w pięść. Było mi bardzo zimno.

            Jeszcze tylko parę minut - pomyślałam, dodając sobie otuchy            


888

             

            Padało już od kilku dobrych chwil, kiedy zapukałam do białych drzwi. Nikt mi nie otworzył, więc ponowiłam tą czynność, tym razem z lepszym efektem.

            - Kim jesteś? - spytał mężczyzna gburowatym tonem, wystawiając głowę zza drzwi i lustrując mnie wzrokiem od góry do dołu.

            Przestraszona cofnęłam się o trzy kroki i już myślałam nad stosowną odpowiedzią, kiedy usłyszałam dobrze znany mi głos.

            - Daj spokój, Michał - krzyknął Piotrek - to moja siostra

            - Ou - wybąknął Michał z głupią miną, po czym otworzył szerzej drzwi i przepuścił mnie w nich - Bardzo przepraszam - mówił, drapiąc się po głowie - Nazywasz się Magnolia, tak? Zupełnie zapomniałem o tym, że masz nas dzisiaj odwiedzić, tak więc wybacz moje niekulturalne zachowanie. Musiałaś się chyba nieźle wystraszyć, co? Bardzo cię za to przepraszam.

            - Ależ nic się nie stało - powiedziałam, siląc się na uśmiech

            - Piotrek się kąpie,przyjdzie za chwilę. Może się czegoś napijesz? Uprzedzam, że mamy tylko herbatę

            - Z przyjemnością napiję się herbaty - odparłam nieśmiało

            Twarz Michała rozpromieniła się w szerokim uśmiechu.

            - Czuj się jak u siebie w domu, a ja zaraz wracam z herbatą - powiedział i po chwili zniknął w kuchni.

            Nie widząc innego wyjścia, usiadłam na wpół rozlatującym się fotelu i rozejrzałam po pokoju. Nie był to szczyt luksusów. Ze ścian odpadała stara farba, meble były bardzo zniszczone, a na suficie rozwijał się grzyb. Z przypływem współczucia spojrzałam na uschniętą paproć, stojącą na parapecie. Tego biedactwa już nic nie było w stanie uratować, nadawała się tylko do wyrzucenia. 

            - Przepraszam, że musiałaś tyle czekać - odezwał się nagle Michał, wnosząc na tacy trzy parujące kubki i stawiając je na stole, a w każdym razie na czymś, co pełniło rolę stołu - mamy zepsutą kuchenkę, która za cholerę nie chce odpalić - wyjaśnił

            - Szczerze powiedziawszy, to nawet nie zauważyłam, kiedy minęła ta chwila, w której cię nie było - szepnęłam i sięgnęłam dłonią po gorący napój. Upiłam łyk i poczułam, jak cudowne ciepło rozchodzi się po moim ciele - Pyszna herbatka 

           - Dziękuję - powiedział, szukając czegoś w szafie pełnej papierów.

           Korzystając z okazji, przyjrzałam mu się dokładnie. Był wysokim, dobrze umięśnionym mężczyzną o brązowych włosach i czarnych jak węgiel oczach. Jego śniada cera doskonale pasowała do wesołego usposobienia Michała.

            - Dlaczego mi się tak przyglądasz? - spytał, opierając się o szarą ścianę pokoju.

            Na moje policzki niemal natychmiast wkradły się rumieńce zażenowania.

           - Przepraszam - bąknęłam zawstydzona - po prostu nie myślałam, że ... że ...

           - Rozumiem - uśmiechnął się i puścił do mnie perskie oko - pierwsze wrażenie bywa czasami mylne.

        - Nie chciałbym wam przeszkadzać, ale musimy chyba poważnie porozmawiać, a nie mamy niestety na to dużo czasu - odezwał się ni stąd, ni zowąd Piotr, sprawiając, że o mało co nie wypuściłam kubka z rąk.

         Michał popatrzył na Piotrka, na co ten potakująco kiwnął głową. Nie rozumiałam ich zachowania. Ich gestów. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko czekać na wyjaśnienia.

           - Powiecie mi o co chodzi? - spytałam, nie wiedząc jakiej odpowiedzi mam się spodziewać.



            - Potrzebujemy szpiega - powiedział Piotrek, patrząc prosto w moje oczy - Ciebie.

_______________________________

I jest trójeczka.
Mam nadzieję, że Was nie rozczaruje.
Jejku, dostaje tyle pozytywnych komentarzy,
że aż się boję publikować kolejne rozdziały!